Honda MTX 80 byla pierwszym powaznym sprzetem jaki
mialem. O powadze i mocy sprzetu niech swiadczy fakt, ze musialem jezdzic
juz w kasku. To zobowiazywalo. Rekawiczki, kurtka - wszystko w najlepszym
gatunku :-) Motorek dostalem w spadku po bracholu, ktory zakupil MZ 150.
Hondzia bylo ciut sfatygowana; ot takie drobnostki jak wypalony miejscami
tlok i brak 3/4 pierscieni. To zaskakujace, ale nadal jezdzila.
Po chwyceniu kolejnego laczka i nalozeniu 27 latki
okazalo sie, ze powietrze i tak ucieka dlatego niezbedny jest remont. Tu
z pomoca przyszedl mi tatko - cylinder pojechal do Austrii (!!), tam zrobiony
zostal szlif, podebrano tlok i pierscienie. Udoskonalono wszystkie nabyte
zebem czasu niedoskonalosci. Sprzet byl gotowy. Troche na nim pojezdzilem,
powyglupialem sie, zaliczylem "Tarpaniade" na Biedrusku, super wyjazd w
gory. Sprzedalem kumplowi z bloku. Do dzis wiem kto nia jezdzi i wiem,
ze ma sie dobrze.
Hondzia ta miala (jak dla mnie) jak na `82 rok
produkcji kilka wczesniej mi nieznanych patentow: dozownik oleju i pieciostrumieniowy
sysytem plukania cylindra. Kurcze naprawde jak spogladalo sie tam do srodka
robilo wrazenie. Pewnie nikogo z czytajacych ten tekst to nie wzrusza,
ale dla mnie - chlopaka interesujacego sie wtedy 2 - taktami bardzo to
zdumiewalo. Zaraz za gaznikiem maluskie memranowe zaworki - kawal techniki.
Nie mniej i ta technika bywala zawodna o czym swiadcza zdjecia ........
Powrot