Znow upal. Ledno sie obudzilem a juz mi goraco :-( Za namowa gospodarzy wybieram trase w lesie. Tyle tylko ze to co dla nich mialo byc pol dniem jezdzenia zajelo mi cos kolo godziny. Zatrzymuje sie wiec pod drewnianym mostkiem przez Brunarami i leze w rzece Bialej. Czas mija, slonce ani mysli schowac sie. A woda w strumykach jak rany - ciepla !! Tu tez urzadzam sobie szybkie przejazdy po rzece. Che to byla fajna zabawa.
Coz jest jak jest postanawiam odwiedzic Izby i dalej dostac sie do Slowacji. Plan byl dalszy ale z powodu nie odnalezienia drogi, ktora jak wół byla na mapie zawracam. Kieruje sie droga po plytach. Charakterystyczne dla niej jest to, ze tradycyjnie nie ma cienia, nie ma konca a pic sie chce :-) 7 poty i kolejne litry plynow. Znow 3 butelki w plecaku, 1,5 l wody w buklaku i 500ml w ramie. Co wazne - ja wogole nie siuram !
Z Mochnaczki czerwonym szlakiem do Banicy. A jak wygladal czerwony szlak to juz lepiej nie mowic. Mozna zobaczyc. Oczywiscie po powrocie napisalem do organizatora.
Trasa: ? (nie zanotowalem)