dzien7


DSCN6232.JPG
DSCN6232.JPG
304.99 KB
DSCN6234.JPG
DSCN6234.JPG
209.26 KB
DSCN6235.JPG
DSCN6235.JPG
166.97 KB
DSCN6237.JPG
DSCN6237.JPG
182.45 KB
DSCN6243.JPG
DSCN6243.JPG
114.10 KB
DSCN6245.JPG
DSCN6245.JPG
119.70 KB
DSCN6246.JPG
DSCN6246.JPG
81.66 KB

Ten dzien to apogeum. Sahara. Tropik wrecz. Mialem jechac do Komanczy lub Krepnej. Spojrzenie na termometr i wszystko jasne;  39C w cieniu a jest 9:30 a moze 10:30 - sam juz nie pamietam. Od tego upalu poprzestawialy mi sie klepki - 5 weszle w miesjce 6 :-)

Ten argument spowodowal zmiane planow - znow jade na zalew ochlodzic sie w wodzie. Przy okazji w Usciu Gorlickim kupuje zapasy plynow na pozniej.

Ok 14:00 nagle - kropi a godzine pozniej - piekna burza z piorunami.

O 17:00 piekne ochlodzenie - wskakuje na rower i jade. Sam nie wiem gdzie - do Krynicy, czerwonym szlakiem, albo wogole gdzies w las - byle gdzie. Krece sie tu i uwdzie - bez celu, po prosu ciesze sie pogoda - nadal jest cieplo ale mozna, da sie, po prostu slonce nie zwala z nog. Szybko nadchodzi zmierzch. Szkoda - czulem, ze moge jezdzic cala noc !

Trasa 30 km, Vmax72,1 km/h