CHORWACJA 2000
WEGRY 28 - 30.07
Chorwacja - Budapeszt
Granica. Po prostu wzbudzila moj podziw.
Co za tragedia. Nie sciagalem kasku w obawie prze dachem, ktory jak na
moje oko za moment ozdobi moj sprzet i glowe. Jak za ciezkiej komuny. Poszlo
w miare gladko, choc celnik widzac, ze nie moge wydobyc paszportu ryknal
PASPORT !!!!! Co za gbur. Na pole buraki kopac a nie za wizytowke kraju
robic. Ale co tam - kij mu w plecy. Ruszylismy. Droga raczej "taka se";
waska niezbyt rowna, ale na pewno bez kolein. Nie wiem ile km za granica
natknelismy sie na miejscowosci lezace nad Balatonem. Kompletna porazka.
Tempo 40 - 50 km/h, kupa letnikow, porozbieranych facetow w przymalawych
gaciach i telepoczacych sie z fantazyjna predkoscia bab. Balaton raczej
nie krystaliczny, nie wzbudzil we mnie potrzeby odswiezenia sie w wodzie
:-( Nie wiem ile to trwalo ale musialem sie zatrzymac na stacji zeby odreagowac.
Kupa zmarnowanego czasu, tylki poodpazane, rece zmeczone. Droga nie nadawala
sie wogole do jazdy. Wszystkim zalecam jakowes objechanie tego fragmentu.
Szkoda nerwow. Kilka km docieramy do drogi z plyt czy czgos w tym rodzaju.
Trajkotalo miarowo jak w pociagu. Jechac mozna bylo troche szybciej, choc
bez szalenstew. Kilkanascie lub dziesiat (juz nie pamietam) km i do samego
Budapesztu poprowadzila nas juz autostrada. Poszlo szybko. Na miejscu udalismy
sie pod wskazany adres. Maciej (udostepniajacy nam noclegi) przywital nas
jak trzeba, bez super ostrych potraw :-)
Budapeszt - Slowacja
Wyjazd. Na autostradzie byl tak silny
wiatr, ze caly motor sie hebotal. Na pierwszej lepszej stacji zatrzymuje
sie aby podzielc sie wrazeniami z Jackiem. On tez ma wielkie oczy :-) Po
zatankowaniu i stwierdzeniu faktu, ze Jackowi zapodzialy sie gdzies pieniadze
ruszamy dalej. Znacznie wolniej bo dmucha niemilosiernie. Autostrada na
Gyor az do granicy. Tutaj tez jest platny odcinek. Na bramkach wesoly pan
chcial nam wydac z 50 DM reszte w forintach. Za Chiny nie chcielismy sie
zgodzic, bo co zrobic potem z taaaaaka kupa pieniedzy ? Widzimy polakow
- biegniemy, ale potraktowali nas jak psow - nic nie mamy, nie mozemy,
wogole to spierd....c. Dopiero jakis mlody chlopak w Corolli rozmienia
nam pieniachy. Jednak mlodzi ludzie potrafia sie jakos dogadac :-) Dalej
juz bez emocji, granica i Slowacja